18 marca 2009

ZIMOWE WSPINANIE W NORWEGII


I. Pomysł.

Taras w Podlesiach, kawka z mlekiem o szóstej rano w piękny sierpniowy dzionek i myśl by może by tak uciec do krainy Trolli?.......ale z kim?….może samemu?....no i pojawił się Łysy z pozdrowieniem….jak tam Jagódka?

Dalej żyjąc padło pytanie czy będzie właściwym partnerem? Odpowiedziałem- Jedziemy.

Życie pokazało, że okazał się najlepszy.

II. Trening.

Kolejna noc w mroźny styczeń….-22 stopnie w samochodzie…teraz to już trochę dla treningu

przed mroźną Norwegią, choć nie byłby to przecież mój pierwszy biwak w górach zimą….To, że w dupę dostaniemy jest oczywiste, ale po co teraz.

Łysy napisał smsa w nocy, że śpi na tarasie pod domem - rano zaś, że dawało zimnem od desek a puchowy śpiwór zamarzł. Pomyślałem pogięło już go kompletnie i zrobiło mi się raźniej, że nie tylko ja zmarzłem. Bo przecież u niego było o 2,5 stopnia zimniej.

Druga noc nie była też zbytnio kolorowa….u mnie zimno, a Łysemu córka powiedziała- Tato ale w górach nie śpi się na równych deskach, od których jest ciepło tylko na kamieniach.

Łysy noc spędził na ogrodowych kamieniach….

Jeszcze dwa miesiące do wyjazdu a my chyba już pojechaliśmy…rzeczywistość stała się chyba przyzwyczajeniem.

Dzięki Wróbelku o ładnych oczach i blond włosach za wsparcie….jedno trzeźwo myślące istnienie…..

III. Trening 2.

Radzę Słupkowi by trenował jarając szlugi na balkonie w mroźne dni w krótkim rękawku najlepiej po 3 naraz.

IV.

Słupek delikatnie oznajmia , że rezygnuje z wyjazdu z niewiadomych przyczyn. Razem z Łysym postanawiamy kontynuować trening nie zważając na przeszkody.

V. Inwestycje.

Kryzys gospodarczy na świecie doprowadza do załamania nerwowego wielu finansistów.

Rekin finansjery - Koparka znany ze świetnych ruchów biznesowych postanawia zakupić korony norweskie w najwyższym punkcie ich wartości…..okazało się, że razem z Łysym lądujemy pod kreską. Na szczęście Łysy inwestuje w dach nad budynkiem niewiadomego przeznaczenia przy swoim domu – być może przyniesie to dochody po powrocie. Na razie niewiadomo w jakiej postaci.

VI. Start.

Podróż rozpoczęliśmy romantycznym poszukiwaniem nowego właściciela maski od mini morisa w okolicach Świnoujścia i szukaniu łańcuchów na koła, które miały dokonać cudów w zwalczaniu nieprzewidzianych przeszkód.

VII. Pierwsze potyczki

Norwegia….bardzo ciężkie warunki na drodze….słońce przez cały czas razi nas w oczy.

VIII. Baza.

Nasz domek na campingu przeraża nas standardem….postanawiamy się chociaż nie myć codziennie i natychmiast robimy trolownie ( dla nie wtajemniczonych oznacza to ograniczenie przestrzeni życiowej przez rozłożenie całego sprzętu po obiekcie, najlepiej w widocznym miejscu )

IX. Dieta.

Na bazie przed wspinaniem zapanowało zjawisko głodu….co będziemy jeść…inwestujemy w smalec z serem i ząbki kiszonego czosnku z ogórków przegryzane łyżeczkami czekolady. Dało nam to około 800 kcal na głowę i odruchy wymiotne pod ścianą. Ciągle brzmią mi w uszach słowa Łysego - Robuś więcej przekonania.

X. Akcja 1.

Czwarty dzień pobytu stoimy pod ściana oszpeceni totalnie w niezliczoną ilość asortymentów wspinaczkowych i odziani szczelnie przed rażącym nas słońcem.

Dalsze dwa dni polegają na wspinaniu, biwakowaniu i schodzeniu z góry….opowieści o pyłówkach, mrozie, wietrze i niezliczonych ilościach wyciągów pozostawiamy domysłom.

Jak było naprawdę wiemy tylko my.

Kwitujemy to w domku krótko-ale mieliśmy szczęście. Podsumowując wyszło około 32-35 wyciągów. Przy 29 wyciągu Łysy oznajmia, że zrobił by drugie tyle….przed moimi oczami świeciły tylko gwiazdki, więc przytaknąłem mówiąc, że ja nie.

XI. Wykłady

Zejście ze ściany to czysty zasób wiedzy na temat lawin. Na pytanie – czy nie jest lawiniasto Łysy odpowiadał – ani przez chwile Kopareczko nie jest lawiniasto.

XII. Choroby tropikalne.

Dzień restu równa się bigos i duża ilość tonicu zawierającego chininę….naturalnego lekarstwa na malarię. Wiadomo wszystkim, że przy tak dużych ilościach słońca choroba rozwija się momentalnie.

XIII. Akcja 2.

Biały, lśniący lodospad…..śliczny. Jego dni są policzone robi się za ciepło. Napieramy na 220 m pionowego lodowego raju. Mało nie tracimy życia…..z przegrzania. Na dole już - umieram z pragnienia…Łysy z głodu…

XIV. Akcja 3.

Łysy rano oddalił się z nartami na Bispena. W przebraniu rycerza husarii potajemnie się wdarł od tyłu, przybił piątkę z Biskupem i zjechał na nartach. Działo się to w piątek 13….. Więcej szczegółów Łysy nie zdradził.

XIV. Akcja 4.

Jugosławia……piękna linia poprowadzona przez mieszkańców wymienionego kraju. 500 m wspinu w terenie 5+/7. Morze skalnych rys, zacięć i okapików. Po 250m robi się dość chłodno i płyta 7- z brakiem asekuracji betonuje nas dobrą godzinę. Łysy w końcu naparł tworząc tajemnicze ustawienia nieznane kamasutrze. Cichym głosem pytając - Noga stoi? odpowiadałem jeszcze ciszej - nie walnij bo będziesz miał dwójkę. Po 300m skalnego wspinania w kleterkach i rękawiczkach zjeżdżamy.

Stwierdzamy, że dość dziwne te 7-ki…..

XV. Doświadczenie

Okazało się, że siódemki to ósemki. Od dziś postanawiamy nie ruszać się bez cienkich haków. Poddaliśmy się, więc ręce do góry….będzie weselej.

XVI. Akcja 5.

Stoimy pod ścianą. Łysy zapomniał kasku….,więc teraz sam stoję a Łysy zasuwa po niego do bazy. Z mapy wynika, że góra ma z 1000m, więc wspinania będzie z 900m. Napieramy nitkami lodowymi i kuluarami śnieżnymi. Po około 12 pełnych wyciągach wychodzimy na pole śnieżne i stwierdzamy, że nie urobiliśmy nawet połowy. A biwak nam nie w głowie. Zresztą nic nie mamy. Tniemy na gumowo do filarka….intuicja mówi - tam jest łatwo. Dajemy rozwiązani po gigantycznym polu śnieżny z 300-400m do piku dopełniając formalności ideologicznych – zasada: wspinanie w górach równa się pik. Jakiej góry jeszcze nie wiemy bo coś nam z mapy nie pasuje. Na piku dech w piersi zatrzymał nasze okrzyki radości. Widok powaliłby nawet antyestete. Fiordy-fiordy, góry-góry. Na zejściu przez dżungle norweską doznajemy uczucia zgnojenia. Łysy stwierdził, że mógłby maszerować w samych sztynach.

W bazie ustaliliśmy, że droga przebiega północno – zachodnią wystawa góry Nonshaugen.

Pada, pada, pada……zbieramy się do wyjazdu.



NASZE DZIAŁANIA WSPINACZKOWE PRZEBIEGAŁY W DOLINIE ROMSDAL I ISTERDALEN W GÓRACH NORWEGII.

PODCZAS WYJAZDU PRZESZLIŚMY PÓŁNOCNĄ ŚCIANĘ KONGENA - 1200m 34h.

( pierwsze polskie przejście zimowe )

PÓŁNOCNO-ZACHODNIĄ ŚCIANĘ NONSHAUGEN - 800m + ok 400m polami śnieżnymi na pik ( prawdopodobnie nowa droga).

220 m LODOSPAD - bez nazwy.

ORAZ ŁYSY SAMOTNIE WSZEDŁ Z NARTAMI NA BISPENA I ZJECHAŁ Z NIEGO OD PRZEŁĘCZY MIĘDZY KONGENEM A BISPENEM.


PODZIĘKOWANIA DLA PRZYJACIÓŁ W POMOCY PRZY REALIZACJI WYPRAWY ORAZ PODZIĘKOWANIA DLA FIRMY LHOTSE -producenta sprzętu wspinaczkowego.